-
Odkąd w 1993 roku w naszej parafii pojawił się obraz św. Rity, patronki od
spraw trudnych i beznadziejnych, wiele razy modliłam się o jej wstawiennictwo,
doznając niejednokrotnie łask – opowiada pani Halina.
Wirus
żółtaczki
Przed
prawie dwoma laty siostrzenica pani Haliny, spodziewająca się dziecka,
dowiedziała się, że jest zakażona wirusem żółtaczki typu C.
-
Wówczas podjęłam ustawiczną modlitwę do św. Rity o wstawiennictwo w intencji
siostrzenicy i jej dziecka – wyznaje kobieta.
Dziecko
mogło, jak ostrzegali lekarze, być już zarażone w łonie matki. Ogromnym
zagrożeniem był również sam poród.
-
Moje modlitwy wybłagały bezpieczne i szczęśliwe rozwiązanie. Badania
wykluczające lub potwierdzające obecność wirusa we krwi dziecka miały być
miarodajne po co najmniej pół roku od urodzenia. Badanie wykazało, że Szymon jest
zdrowy. Dało to matce siłę do walki z chorobą. Leczenie, niestety, jest bardzo
inwazyjne i niesie z sobą wiele skutków ubocznych. Będzie trwało rok, gdyż
okazało się, że to najbardziej oporny typ wirusa, dający statystycznie
pięćdziesiąt procent wyleczeń. Ufam, że organizm siostrzenicy wytrzyma to
wszystko, a leczenie da pozytywny wynik. Nieustannie proszę św. Ritę o
wyproszenie u Boga tej łaski – podkreśla czcicielka świętej z Nowego Sącza.
Stowarzyszenie
Ludzi Nie z Tej Ziemi, czyli moich Świętych Obcowanie
Wiosną
2002 roku, z powodu nieszczęścia, jakie wydarzyło się w rodzinie, pani Halina
zaczęła się modlić do św. Judy Tadeusza. Kilka miesięcy później do św. Judy
dołączyła święta z Cascii.
-
Święta Rita, naznaczona stygmatami, należy od grudnia 2002 roku do mojej Niebieskiej
Eskadry – podkreśla pani Halina.
20
maja 2003 roku znajoma pani Haliny zaproponowała jej wycieczkę z zakładu pracy
do Krakowa i Łagiewnik. Najpierw Łagiewniki z Jezusem Miłosiernym i św.
Faustynę, prywatne modlitwy w tzw. starym kościele i nowej świątyni
Miłosierdzia Bożego, a później przejazd do Krakowa.
-
Kierowca zaparkował autokar na parkingu koło Wisły, w pobliżu wawelskiego
wzgórza. Odłączyłam się natychmiast od towarzystwa, ponieważ obiecałam
bratanicy, że odwiedzę w jej imieniu antykwariat w pobliżu rynku. Okazało się
jednak, że powinnam udać się w tej sprawie na Kazimierz, i kiedy wyszłam z
kazimierskiego antykwariatu, oświeciła mnie nagła myśl: „Siostry augustianki,
ul. Skałeczna… Kraków… św. Rita” – wspomina kobieta.
Od
16 maja pani Halina modliła się o uzdrowienie dwóch młodych kobiet: Joli, córki
Iwony, oraz Iwony, córki Ireny.
-
Sięgnęłam do torebki po książeczkę z Nowenną do św. Rity. Zajrzałam na ostatnią
stronę: „Zgromadzenie Sióstr Augustianek, 31-065 Kraków, ul. Skałeczna 12”!
Pierwszego mijającego mnie przechodnia zapytałam o tę ulicę; okazało się, że
jest ona bardzo blisko. Dotarłam do Skałecznej! Zobaczyłam mury kościoła św.
Katarzyny Aleksandryjskiej, ale wejście do miejsca kultu św. Rity było,
niestety, zamknięte! – opowiada czcicielka świętej.
Tak
więc pani Halina przeszła na drugą stronę ulicy, weszła do klasztornego
przedsionka i zapukała do okna furty. Bezskutecznie. Zapukała więc do furty.
Również cisza.
-
Nie miałam odwagi dzwonić. Wyszłam. Postanowiłam obejść kościół, więc poszłam
na ul. Augustiańską. Doszłam do klasztoru Augustianów. Byłam w pewnym sensie
zdesperowana. Weszłam na furtę zakonników. A tu, niesamowita sytuacja – drzwi otwarte
na oścież! Mimo to znowu zapukałam delikatnie w szybę, ale nikt nie zareagował.
Stanęłam więc na progu w otwartych drzwiach, niezdecydowana co do dalszych
działań. I wtedy podszedł do mnie mężczyzna w cywilnym ubraniu – wspomina kobieta.
Niezwykle
podekscytowana, gorączkowo tłumaczyłam mu, że bardzo chce wejść do kościoła,
aby pomodlić się do św. Rity. „Proszę przyjść za dwie godziny, wówczas kościół
będzie otwarty” – usłyszała. Nie dała jednak za wygraną. Prosiła: „Proszę pana,
za dwie godziny mój autokar wyrusza w drogę powrotną! Proszę mi pomóc!”.
Udało
się
-
Szłam korytarzem, potem schodami w dół (tak zapamiętałam tę drogę), na końcu
były drzwi. Mój przewodnik otworzył je i zapytał, za ile minut ma po mnie
przyjść. Wytłumaczył mi też gdzie znajduje się ołtarz świętej. Znalazłam się w
prezbiterium. Kościół wypełniała muzyka – ktoś grał na trąbce. W niezwykłym napięciu
ruszyłam drugim prezbiterium na spotkanie z tą, której od kilku miesięcy
powierzałam trudne spawy nie tylko swoje, ale również moich krewnych i
znajomych. Doszłam do końca prezbiterium i w końcu, wpatrując się w posąg
ŚWIĘTEJ RITY, padłam na kolana, szlochając. Doznałam łaski łez – wyznaje pani
Halina. To była niesamowita chwila SPOTKANIA.
-
Kiedy się ocknęłam, nie słyszałam już muzyki, a mój mózg generował myśl: „Musisz
już iść, przewodnik czeka”. Wyszłam znów na ul. Augustiańską; szłam na parking,
przeżywając to niesamowite spotkanie. Wtedy to stwierdziłam, że pojechałam do
św. Faustyny, a wracam od św. Rity – mówi kobieta.
Pośredniczka
Jakiś
czas temu pani Halina napisała do sióstr augustianek prośbę o modlitwę o
uzdrowienie. Diagnoza przedstawiona jej przez lekarzy brzmiała: podejrzenie
nowotworu pęcherzykowego. Po jakimś czasie po raz kolejny pisała do sióstr: „Śpieszę
poinformować, że ostatni werdykt co do mojej tarczycy brzmi: nie wymagane
leczenie operacyjne. Kontrola 12 kwietnia 2012 roku”.
Pani
Halina z powodu problemów z tarczycą przeszła biopsję. Dwóch lekarzy oceniło,
że konieczna będzie operacja. Przygniótł ją ciężar zmartwienia. Stan ten
utrzymywał się przez około miesiąc. Dziś pani Halina wyznaje, że otoczenie jej
problemu modlitwami spowodowało w pewnym dniu uczucie uwolnienia się od ciężaru
troski. Jej serce wypełniła zgoda na wolę Bożą i nadzieja.
Po
dwóch miesiącach przyszedł termin oficjalnej konsultacji u onkologa. Lekarz,
bazując na tych samych wynikach z USG i biopsji, stwierdził, że operacja nie
jest potrzebna.
-
Okres tych dwóch miesięcy, kiedy nie wiedziałam, co ze mną będzie, nazywam
teraz czasem próby lub odebraną lekcją – wyznaje kobieta.
Pomaga
-
Święta Rita już od dziewięciu lat znajduje się w mojej Niebieskiej Eskadrze.
Aktualnie modlę się za jej wstawiennictwem nowenną o cud uzdrowienia Iwonki,
córki Ireny i Darka. W maju 2003 roku modliłam się o uzdrowienie Joli, córki
Iwony i Jerzego. Ta młoda kobieta miała powiększone węzły chłonne i po wielu,
wielu konsultacjach u różnych lekarzy trafiła w końcu na gliwicką onkologię. Nie
znam i nie pamiętam już szczegółów, ale tak jak w moich przypadku – problem przestał
istnieć – opowiada pani Halina.
Czcicielka
św. Rity wyznaje, że w swojej książeczce z modlitwami do św. Rity ma zapiski o
intencjach odprawianych przez nią nowenn.
- Trzy osoby, za które się modliłam, już nie żyją. Niemniej uważam, że
wspomogłam je, a raczej święta je wspomagała – podkreśla. – W 2010 roku, w
lutym, modliłam się o załatwienie mojej pewnej sprawy. Stało się to we
wrześniu. Co ciekawe, w tym przypadku skończyły się moje problemy fizyczne – (tak
to nazwijmy), ale udręki duchowe nadal trwają – dodaje.
Kończąc
swoje opowiadanie, pani Halina wyjaśnia, że jest to świadectwo ufności w
pośrednictwo św. Rity. – A jakim pięknym świadectwem są wierni idący do augustiańskiego
kościoła z różami! Niech będzie błogosławiona św. Rita na całym świecie i w
wieczności. Amen – modli się czcicielka świętej.
W:
M. Pabis, Cuda świętej Rity, patronki w sprawach najtrudniejszych, Dom
Wydawniczy „Rafael”, Kraków 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz