Życie konsekrowane

       Rita zatem została nowicjuszką mniszek augustianek. Styl życia tego zakonu opiera się na krótkiej regule zakonnej napisanej przez św. Au­gustyna z Hippony dla braci założonej przez nie­go wspólnoty monastycznej. Tę Regułę, w nie­zmienionej treści, biskup Hippony zaadaptował później dla mniszek klasztoru prowadzonego przez jego siostrę. Tekst przetrwał w Kościele jako norma życia wielu zgromadzeń zakonnych, a w XIII wieku został nadany przez papieży Innocen­tego IV i Aleksandra IV zakonowi augustianów, uformowanemu przez tych papieży na bazie wiel­kich ruchów eremickich Italii. Sercem Reguły jest zalecenie ewangeliczne, aby „najpierw kochać Boga, a następnie bliźniego, bo to jest najważ­niejsze przykazanie, jakie otrzymaliśmy". Dru­gim charakterystycznym rysem życia augustiań­skiego, stanowiącym środek do osiągnięcia tej miłości, jest zamieszkiwanie w jednym domu, wspólnota dóbr, jedność serc i ducha na wzór je­rozolimskiej wspólnoty apostolskiej. Tekst Regu­ły był czytany raz w tygodniu wszystkim siostrom mieszkającym w klasztorze i stanowił normę, for­macji duchowej zakonnic. Rozwijające się dyna­micznie młode wspólnoty augustiańskie kierowa­ły się entuzjazmem dla tej formy życia, stąd można bezpiecznie założyć, że siostry zgodnie z zalece­niem Reguły traktowały ten tekst jak „zwiercia­dło, w którym przeglądają się miłośniczki ducho­wego piękna [...] niejako niewolnice pod pra­wem, ale jako wolne utwierdzone w łasce".

Nie wiemy, czy siostry posiadały i czytały ja­kieś inne dzieła św. Augustyna. Jest to zresztą wielce wątpliwe, gdyż niestety znajomość łaciny wśród kobiet późnego średniowiecza zaczęła za­nikać, a dzieła teologiczne były dostępne w tym właśnie języku. Pozostaje nam zatem domniemy­wać, że mniszki, w tym nowicjuszka Rita, czer­pały wiedzę o tradycji augustiańskiej z ust kierow­ników duchowych klasztoru, miejscowych augu­stianów. Dwudziestowieczny biograf Rity, o. Ago-stino Trape, wyrażał przekonanie, że augustianie z Cascia byli kontynuatorami i propagatorami nauk swojego współbrata, bł. Szymona Fidati, autora dziełka O czynach Zbawiciela Pana oraz licznych małych tekstów o ubóstwie, posłuszeń­stwie, cnocie miłości dającej początek przyjaźni cementującej wspólnotę, zakonną. Bł. Szymon nauczał, że przyjaźń chrześcijańska potrzebuje do swojej wiarygodności fundamentu wiary, tarczy roztropności i obronnych wałów sprawiedliwości, męstwa i umiarkowania. Przyjaźń opiera się na unikaniu grzechu i okazji do grzechu oraz na dą­żeniu do cnoty, odzwierciedla bowiem nie tylko rzeczywistość doczesną, ale jest odbiciem rzeczy­wistości wiecznej.

Pierwszą, trudną lekcją życia zakonnego było dla Rity przygotowanie się do złożenia ślubu posłuszeństwa. W średniowieczu wiązano ten ślub z cnotą pokory, której posiadanie powinno być fundamentem życia augustiańskiego. W swojej najbardziej radykalnej formie ślub posłuszeństwa zakładał poddanie własnej woli osobie stojącej wyżej w hierarchii zakonnej. Na mocy samej struktury życia zakonnego rola osoby stojącej ponad innymi przypadała ksieni klasztoru. To ona wydawała polecenia, określała zakres prac do wykonania w klasztorze i wokół niego, sprawdzała obecność w chórze i gorliwość w modlitwie. Trak­towano to jako coś zupełnie naturalnego, gdyż ostatecznie siostry ślubowały posłuszeństwo ksieni i każdej z jej następczyń wybranych spośród sie­bie. Wbrew obiegowej opinii o średniowieczu, w klasztorze augustianek nie kultywowano posłu­szeństwa jako sztuki dla sztuki. Ideał zakonny był o wiele bardziej wymagający. Reguła zakon­na ściśle określała, że „przełożonej należy być posłuszną jak matce, aby w jej osobie nie był ob­rażany Bóg". Mądrość Reguły augustiańskiej po­lega zaś na wyakcentowaniu obecności Boga w mniszce, nie dlatego, iż jest ona przełożoną, ale dlatego, że jest chrześcijanką. Według św. Augustyna mnisi czy mniszki powinny wyznawać zasadę, że Bóg nawzajem w nich mieszka i dzięki temu ich świętość jest strzeżona przez nich sa­mych. Można zatem powiedzieć, że był to ideał posłuszeństwa zakładający, oprócz konieczności pokory, także okazywanie wzajemnego ciepła i pierwszeństwa w miłości.

   Hagiografowie wskazują na początkowe trud­ności, jakie miało sprawiać Ricie okazywanie po­słuszeństwa w życiu zakonnym. Podkreślając he-roiczność jej cnót, uważa się, że najlichsze prace wykonywała pośród łez, wzdychań i spojrzeń na przykład krzyża Chrystusa. Te uwagi wydają się opierać na przerysowanej ocenie zachowań osoby wchodzącej w dojrzałym wieku do wspólnoty za­konnej. Bazują na potocznym przekonaniu, że ła­twiej jest nauczyć posłuszeństwa młodego czło­wieka niż przeszło trzydziestoletnią kobietą, przy­chodzącą do wspólnoty z nawykami i przyzwycza­jeniami wyniesionymi ze świeckiego stylu życia.

W tym kontekście pojawia się w hagiografii opis próby posłuszeństwa, przez jaką przejść miała Rita z woli przełożonej. Miał to być nakaz podle­wania codziennie rano i wieczorem uschniętego winnego krzewu, zasadzonego na podwórzu klasz­toru w Cascia. List Apostolski papieża Leona XIII podejmuje to opisane przez siedemnastowiecz­nych hagiografów wydarzenie, nadając mu tym  samym wszelkie znamiona autentyczności. „Z absolutnym spokojem, na prośbą ksieni klasz­toru, [Rita] podjęła się podlewania wyschniętego drewna, porzuconego w ogrodzie klasztornym; ten trud trwał cały rok, ale się opłacił, gdyż kij zamie­nił się w drzewo pięknie kwitnące i przynoszące owoc". Nietrudno zauważyć, że papież podaje nieco inne szczegóły niż tradycja ustna, a na do­miar złego nie wyjaśnia, czy chodzi o krzew win­ny, czy też inne drzewo. Ponadto opis tego wy­darzenia zbyt bezpośrednio bazuje na archetypicz-nych przykładach, jakich zna wiele literatura mo­nastycznej, że wspomnimy tutaj chociażby po­dobny epizod opowiedziany przez św. Jana Kasjana (zm. ok. 430 r.) w O ustawach życia mni­chów oraz leczeniu ośmiu grzechów głównych. Opisu tego „cudu" brak także w najstarszych pi­sanych biografiach świętej, ale na wspomnianym już obrazie na płótnie, sporządzonym tuż po śmier­ci Rity i przechowywanym w klasztorze w Cascia, na jednym z sześciu kwadratów widniał obraz bramy klasztoru z rosnącym przy niej krzewem. Można w tym obrazie dopatrywać się aluzji do cudownego ożywienia martwego krzewu. Ale na­wet gdybyśmy mieli do czynienia jedynie z le­gendą, co jest wysoce prawdopodobne, trzeba zaznaczyć, że sens przekazu nie polega na pod­kreślaniu cudowności wydania owoców przez uschnięty i cierpliwie kultywowany krzew. Główną treścią jest wytrwałość w posłuszeństwie, jakie zakonnica okazała swojej przełożonej, nawet za cenę ośmieszenia się w oczach innych kobiet mieszkających w klasztorze.

Życie klasztorne nie ograniczało się do prakty­kowania heroiczności cnót posłuszeństwa. Oprócz wspólnej modlitwy, pracy fizycznej na rzecz klasz­toru siostry podejmowały także osobiste akty pokuty. Pokuta i asceza osobista, umartwienia cie­lesne i posty były skutecznym środkiem ducho­wego zjednoczenia mniszki z Chrystusem Cierpią­cym na Krzyżu. Pierwszy biograf Rity pisze, że „chętnie i z wielkim wyczuciem duchowym za­trzymywała swoje myśli na kontemplacji bolesnej Męki Naszego Pana". W grę nie wchodziły jedy­nie jakieś ćwiczenia duchowe angażujące umysł i wyobraźnię, ale konkretne akty pokutne prakty­kowane przez gorliwych mnichów i mniszki śre­dniowiecza. Dodajmy od razu - praktyki ukierun­kowane na upokorzenie własnego ciała.

Wyobraźnia podsuwa natychmiast rzemienną dyscyplinę używaną jako narzędzie pokutne za grzech osobisty, włosiennicę do ujarzmiania popędu płciowego czy surowe posty. W średniowie­czu takie upokarzanie ciała było czymś natural­nym i dlatego nie dziwi jednoznaczne stwierdze­nie biografa Rity z 1628 roku, że „pod habitem wszyła sobie bardzo ostre kolce, które raniły ją, gdy się poruszała". Wychowanego w szacunku dla ciała, a nawet jego kulcie, czytelnika obraz taki z pewnością bulwersuje. Jednak dla ludzi średnio­wiecza pokuty cielesne stanowiły nadzwyczajny, z pewnością nie naturalny, ale uzasadniony ze­wnętrzny wyraz własnej pobożności. Mimo to umartwienia takie były, podkreślmy to z naci­skiem, kontrolowane umysłem ascety. Średnio­wieczny podręcznik ascetyczny z XIII wieku, krą­żący po klasztorach Italii, polecał, by każdy po­kutnik umiał zachowywać granicę i umiar w swo­ich praktykach, tak aby nadmierna asceza nie doprowadziła do złamania duszy. Uważano, że człowiek nie znający granic w ascezie bardzo szybko doprowadzi się do stanu odwrotnego od zamierzonego lub popełni jakiś błąd. Najczęściej tym błędem był grzech pychy.

Naturalna praktyka ascetyczna, uświęcona wielowiekową praktyką i doświadczeniem, to su­rowe posty, podejmowane przez mnichów i mniszki w celu umartwienia ciała oraz lepszego poznania własnej duszy. Posty nie były wyłącz­nie sprawą prywatną. Niektóre siostry wiązały się uroczystą obietnicą zachowywania surowych po­stów składaną na wzór ślubu zakonnego. Do na­szych czasów przetrwał dokument Archiwum Notarialnego Klasztoru św. Marii Magdaleny w Cascia z dnia 5 grudnia 1469 roku, w którym siostra Margarita zwraca się z prośbą i otrzymuje zezwolenie na podjęcie postu o chlebie i wodzie zgodnie ze zwyczajami klasztornymi i w duchu złożonej profesji zakonnej. Niewykluczone, że także św. Rita stosowała praktyki postne, potwier­dzone solennym zobowiązaniem regularnego po­dejmowania umartwienia. Biografowie mówią o trzy-, a nawet czterokrotnym podejmowaniu przez nią postu na wzór praktyk wielkopostnych poza normalnymi okresami postnymi roku. Moż­na zatem łatwo obliczyć, że pościła przynajmniej 120 dni w roku! Do tej liczby należy dodać posty o chlebie i wodzie we wszystkie wigilie świąt ma­ryjnych i ważniejszych świąt kościelnych. Dziel­na kobieta podkreślała duchową wartość postów poprzez liczne dzieła miłosierdzia, a szczególnie liczne udzielanie jałmużny ubogim i odwiedziny chorych oraz, co warto zaznaczyć, modlitwy za nieżyjącego męża.