Po śmierci męża i synów Rita niemal natychmiast podjęła porzuconą w dzieciństwie myśl o wstąpieniu do klasztoru augustianek w Cascia. Klasztor ten został wybudowany ok. 1200 roku i dedykowany św. Marii Magdalenie. Funkcjonował najpierw jako klasztor benedyktynek. Położony w sąsiedztwie pobliskiej Nursji, miejscu narodzin św. Benedykta, przez blisko wiek spełniał swoją funkcją żeńskiego monasteru, kultywującego mniszą tradycję sformułowaną w zawołaniu ora et labora. W 1328 roku, po wielkim trzęsieniu ziemi, w którym zginęło blisko pięć tysięcymieszkańców miasta i okolic, siostry benedyktynki opuściły zrujnowany klasztor i przeniosły się w inne miejsce. W 1330 roku rezydujący w Avignonie papież Jan XXII przekazał ten klasztor w ręce Zakonu Braci Eremitów św. Augustyna, zwanych popularnie augustianami. Bracia utworzyli w tym miejscu klauzurowy klasztor mniszek augustianek.
W Cascia istniał nie tylko klasztor augustianek. Przy wschodniej bramie miasta wzniesiono żeński klasztor św. Łucji. Funkcjonował również żeński klasztor monastyczny św. Antoniego Opata, podlegający zarządowi kapituły bazyliki św. Piotra w Rzymie. W późniejszym czasie klasztor ten przyjął regułę św. Benedykta i został włączony do kongregacji benedyktyńskiej. Także niedaleko domu Rity, na skraju Roccaporena, mieścił się malutki klasztorek ss. benedyktynek pod wezwaniem św. Małgorzaty, po włosku Santa Mar-gherita, stanowiący filię żeńskiego opactwa w Farfa. Decydując się na wstąpienie do klasztoru augustianek, Rita zatem musiała kierować się fascynacją zakonem stosunkowo młodym, inspirującym się starożytną duchowością, a jednocześnie dynamicznie rozwijającym się w lokalnej społeczności. Świadectwem rozkwitu tej kongregacji są chociażby nazwiska lokalnych przedstawicieli duchowości augustiańskiej, którzy wywarli niemały wpływ na tradycją zakonu. Wspomnieć wypada założyciela pustelni św. Kizyża, Andreę Casotti i b). Hugolina z Cascia, któremu błędnie przypisywano kierownictwo duchowe św. Rity. Eremickie życie augustiańskie objął też niejaki książę Chiavino. Ten szlachcic po zrzeczeniu się tytułu książęcego zamieszkał w pustelni, w pobliskiej dolinie Attino, gdzie wiódł pobożne życie aż do 1350 roku. W Cascia mieszkał i pracował bł. Szymon Fidati, utalentowany pisarz, wybitny kaznodzieja, asceta i założyciel monasterów żeńskich. Słynął z głębokiej pobożności eucharystycznej. Temu błogosławionemu zawdzięczamy jeden z mało znanych cudów eucharystycznych. Do brata Szymona Fidati pewnego dnia zgłosił się kapłan diecezjalny, który utracił wiarą w obecność Chrystusa w Eucharystii. Wezwany z posługą do chorego, kapłan ten, zamiast do specjalnego naczynia liturgicznego przeznaczonego do przenoszenia Najświętszego Sakramentu, nonszalancko włożył konsekrowaną hostię między kartki swojego brewiarza. Po przybyciu do domu chorego odkrył, że hostia pokryła się krwią i przylgnęła do kartki brewiarza. Przerażony, pobiegł do bł. Szymona z prośbą o spowiedź i rozgrzeszenie. Pobożny mnich augustiański przyjął spowiedź, udzielił rozgrzeszenia i nakazał wyrwanie z brewiarza kartki z zakrwawioną hostią i złożenie jej w specjalnym relikwiarzu w klasztorze sióstr augustianek.
Z lokalnej wspólnoty augustianów pochodził także przeor generalny zakonu Mikołaj z Cascia (1402-1412). Przykładów osobowości o augustiańskim profilu duchowości zatem Ricie nie brakowało. Najbardziej prawdopodobne jest, że przy wyborze konkretnej wspólnoty zakonnej wdowa posłuchała rady swojego kierownika duchowego z kłasztoru augustianów pod wezwaniem świętych Jana Chrzciciela, Augustyna i Mikołaja z Tolentino. Od wczesnej młodości była związana z tym klasztorem i to tłumaczyłoby również jej głębokie nabożeństwo do tych świętych, które jak zobaczymy, nabrało cech żywej legendy.
Prośba pobożnej wdowy o przyjęcie do klasztoru została wpierw odrzucona. Najstarszy biograf jako przyczynę odmowy przyjęcia jej do klasztoru podaje klasztorny obyczaj przyjmowania do nowicjatu wyłącznie dziewic. Taki uproszczony motyw nie wytrzymuje krytyki, ponad wszelką wątpliwość bowiem w średniowieczu istniała praktyka przyjmowania wdów do zgromadzeń zakonnych. W grę wchodził raczej motyw prawny. Rita była wdową, a prawo miejskie w Ca-scia stanowiło, że żadna kobieta nie posiadająca ojca nie mogła zostać mniszką bez zgody rodzica, braci lub synów, którzy ukończyli 25 rok życia. Wdowa, jeśli była pozbawiona dzieci, nie mogła zostać mniszką bez oficjalnej zgody ośmiu krewnych, wpłaty 100 florenów na klasztor i 50 lirów opłaty notarialnej. Akt wstąpienia do klasztoru był cywilnym aktem prawnym, zatem osoba prosząca o przyjęcie musiała być wolna od wszelkich zobowiązań świeckich, mogących w jakikolwiek sposób obciążyć klasztor.
Wprawdzie Rita nie miała świeckich zobowiązań, ale na jej przyszłości kładła się. cieniem tragiczna śmierć męża. Klasztory zabezpieczały się przed przyjmowaniem do grona zakonników i zakonnic osób w jakikolwiek sposób związanych z popełnionym przestępstwem, a szczególnie z zabójstwem. Nie bez przyczyny obawiano się prawa wendetty oraz konfliktów, jakie na tle dokonanej zbrodni mogłyby wybuchnąć w małej społeczności. Istniało prawdopodobieństwo, że w klasztorze mogły mieszkać siostry spokrewnione bądź to z ofiarą, bądź ze sprawcami przestępstwa. Z tego powodu nie wolno było przyjąć do klasztoru nikogo, kto nie mógł udowodnić, że pojednał się z drugą stroną i nie wykazał się odpowiednim dokumentem. Procedury takie ustalono, aby zagwarantować przyszłej mniszce uwolnienie się od cieni przeszłości oraz zabezpieczyć klasztor przed ewentualnymi konfliktami. Dla dobra klasztoru i siebie samej kandydatka musiała podjąć działania, aby położyć kres łańcuchowi nienawiści. Przynajmniej w swoim najbliższym kręgu.
W tym kontekście uwidacznia się jedna z najpiękniejszych cech charakteru Rity: pragnienie niesienia pokoju i cierpliwa praca na rzecz pojednania między zwaśnionymi rodzinami - własną i swojego męża oraz jego zabójców. Zakładając liczebność typowej chłopskiej rodziny oraz powszechnie uznawaną zasadę zemsty do czwartego pokolenia, projekt taki musiał angażować kilkanaście osób. Jeśli tej dzielnej kobiecie nie udało się nakłonić do przebaczenia i zaniechania zemsty swoich własnych synów, to cóż mówić o zadaniu pojednania kilkunastu osób, a nawet całych zwaśnionych pokoleń. Jedynie ludzka wyobraźnia oraz doświadczenie są w stanie podpowiedzieć, przez ile upokorzeń, krzyku, wyrazów nienawiści, oskarżeń i modlitw musiała przejść przyszła kandydatka do klasztoru mniszek augustianek. Pobożność ludowa, nie bez podstaw, mówi o licznych dziełach miłosierdzia, udzielanych jałmużnach, dniach czuwań modlitewnych, mających uwiarygodnić działania tej świętej na rzecz pojednania między zwaśnionymi rodami.
Niewiele wiadomo, jak długo trwało dzieło pojednania. Czy były to miesiące, czy raczej lata pracy nad osiągnięciem upragnionego pokoju między zwaśnionymi rodzinami. Proces pojednania angażował przede wszystkim zawodowych rozjemców oraz lokalnych duchownych wykorzystujących ambonę do skruszenia zatwardziałych serc i nakłonienia stron do podania sobie ręki. Kaznodzieja odwoływał się do podstawowych obrazów i figur biblijnych jako przykładów konieczności pojednania i przebaczenia uraz. Zachowane, archiwalne zapisy stenograficzne kazań wygłoszonych w tym okresie w Cascia poświadczając praktyce odwoływania się do emocji religijnych słuchaczy. „Na mocy Męki Chrystusowej wszyscy wołajcie razem do Boga: pokój, pokój! miłosierdzie, miłosierdzie! I wszyscy, na znak pokoju, miłości i zgody, ucałujcie się nawzajem, obejmijcie się, proście o wzajemne przebaczenie".
Pobożna tradycja ludowa, zapisana przez o. Cavallucciego, przypisywała rodzicom Rity rolą rozjemców między zwaśnionymi stronami. Ze względu na brak dowodów trudno w tej kwestii jednoznacznie się wypowiadać. Jest dalece prawdopodobne, że w tym czasie rodzice wdowy już nie żyli. Niestety nie zachował się żaden dokument mogący poświadczyć tę opinię. Do naszych czasów przetrwało jednak 19 dokumentów, dzięki którym możemy wyobrazić sobie treść listu ugodowego, jaki musiała otrzymać ubiegająca się o przyjęcie do zakonu córka Lottich. Statuty miasta Cascia stanowiły, że w dokumencie zawartego pokoju strony powinny złożyć deklarację zgody, obustronną obietnicę unikania wzajemnych zniewag oraz ustalić karą, jaką poniosłyby osoby łamiące osiągnięty pokój. Dokument taki musiał być opatrzony podpisami stron i opieczętowany.
O tym, że Ricie udało się doprowadzić do pojednania zwaśnionych stron i uzyskać dokument będący przepustką do klasztoru, dowiadujemy się na podstawie fragmentów malowidła w kościele św. Franciszka w Cascia, które powstało nie wcześniej niż w 1457 roku. Zachowany jego fragment przedstawia wizerunek świętej, z charakterystycznym stygmatem rany Chrystusa na czole, ale w ubraniu świeckim, a nie w habicie zakonnym, w postawie stojącej, ze złożonymi rękami. Delikatne rysy twarzy zdradzaj ą uparty i zdecydowany na wszystko charakter osoby. Około 1500 roku inne detale fresku zostały zniszczone, a w ich miejsce namalowano Matkę Bożą, św. Łucję i Jana Chrzciciela, zachowując jednak postać Rity. Prawdopodobnie w oryginale fresk przedstawiał scenę pojednania krewnych Rity z zabójcami jej męża i został zniszczony ok. 1500 roku, już po śmierci Rity, gdy w drugim pokoleniu jedna z rodzin złamała zawarty pokój. Jednak już sam fakt namalowania lokalnej świętej tuż po jej śmierci, w kościele, który nie był bezpośrednio związany z jej własnym zgromadzeniem zakonnym, świadczy o uznawaniu przez wspólnotę nadzwyczajności jej cnót.
Szczęśliwa posiadaczka dokumentu pojednania mogła wreszcie przedłożyć go przeoryszy i po raz trzeci prosić o przyjęcie do grona mniszek.
Zgodnie z prawem musiała wnieść wiano w wysokości nie niższej niż 150 guldenów, czyli 50 lokalnych florenów (wartość ok. pół kilograma złota). Sam akt wstąpienia do klasztoru był sporządzany w obecności notariusza i członków rodziny. W wypadku Rity wydarzenie to musiało być wyjątkowe w lokalnej społeczności, gdyż dotyczyło osoby powszechnie znanej dzięki licznym dziełom miłosierdzia pełnionym przed wstąpieniem do klasztoru oraz tragicznym wydarzeniom, jakie dotknęły jej rodzinę.
Średniowieczna legenda barwnie opowiada o definitywnym przyjęciu do klasztoru samotnej wdowy. Wielokrotna odmowa mniszek miała dać Ricie sposobność szczególnie żarliwej modlitwy do swoich świętych patronów z klasztoru miejscowych augustianów. Pewnej nocy usłyszała głos dobiegający jakoby z klasztoru i wzywający japo imieniu. Wychodząc w ciemną noc, zobaczyła Jana Chrzciciela wspinającego się na jedną z gór zwaną Schioppo. Ruszyła za nim. Na szczycie, stojąc nad skalnym urwiskiem, kontemplowała piękno nieosiągalnego dla niej życia zakonnego. Nagle ukazali jej się jej trzej święci patronowie: Jan Chrzciciel, Augustyn i Mikołaj z Tolentino. We trzech, w niewytłumaczalny po ludzku sposób, przenieśli kobietę do klasztoru augustianek i tam zostawili. Rano, po przebudzeniu, ku swojemu zdumieniu, mniszki zobaczyły Ritę, która znalazła się w klasztorze, mimo zamkniętych w nocy wszystkich bram. Natychmiast zwołały kapitułą domu, na której jednomyślnie zdecydowały się na przyjęcie samotnej wdowy do klasztoru. To wszystko miało się odbyć w dniu Wniebowstąpienia!
Ten legendarny, bajkowy obraz wpisuje się świetnie w średniowieczne opowieści o nadzwyczajnych wydarzeniach z życia świętych Kościoła. Chociaż nie jest to opis historycznego wydarzenia, to jako opowieść hagiograficzna plastycznie oddaje nadprzyrodzony wymiar powołania zakonnego. Nie wszystko w nim zależy od ludzkiej przezorności i tak zwanych „czynników obiektywnych". Ludzkie sprawy pozostają przede wszystkim w mocy Boga. Niezbitym faktem pozostaje przyjęcie Rity w 1417 roku do klasztoru, co przy takim spiętrzeniu wspomnianych trudności zasługuje na uznanie tego wydarzenia za niemożliwe z ludzkiego punktu widzenia.
Klasztor, w którym Rita miała spędzić następnych 36 lat swojego życia, był skromnym budynkiem zamieszkałym przez zaledwie 9 lub 10 mniszek. Szczęśliwie zachował się spis zakonnic przebywających w tym czasie w klasztorze św. Marii Magdaleny. Spis ten został sporządzony 10 kwietnia 1446 przez notariuszy miejskich na użytek ewentualnego potwierdzenia tożsamości zakonnicy. Ta sama liczba zakonnic potwierdzona została w innym spisie klasztornym, sporządzonym przy okazji kanonicznej wizytacji biskupiej dokonanej w imieniu biskupa Spoleto, kardynała Bernardo Ercoli. W klasztorze mieszkały: ksieni klasztoru Mariella di Giacomo z Cascia, Mariuccia di Cola Vannuzzi, Giacomina di Antonio Vazzanitti, Coluccia di Antonio Vannumoti, Caterina di Antonio Mancini, Lucia di Biagio, Francesca di Bartolomeo, Rita di Antonio Loctij, Angeluccia di Giacomo Capozzi oraz Magdalena di Antonio. Biografowie św. Rity zwracają uwagę na dwa znaki szczególne tej listy. Pierwszy to podkreślenie jej imienia w rzeczonym spisie. Drugi szczegół to nazwisko Cateriny Mancini. Niewykluczone, że mniszka Caterina Mancini w rzeczywistości była bliską krewną zamordowanego niedawno męża Rity. Wprawdzie zbieżność nazwisk może być przypadkowa, jednak obecność osoby powinowatej w klasztorze wyjaśniałaby powody trudności, jakie wdowa po Paolo Mancinim musiała przechodzić, starając się o przyjęcie do klasztoru. W klasztorze najprawdopodobniej mieszkała też daleka krewna zabójcy męża Rity, siostra Angeluccia Capozzi, której nazwisko również widnieje na liście notarialnej z 1446 roku. Obecność w jednym klasztorze spowinowaconych zakonnic, połączonych wspólną tragedią rodzinną, mogła stanowić przecież poważne zagrożenie, wysoce niebezpieczne dla jedności społeczności klasztornej. Szczęśliwie dokonane wcześniej dzieło pojednania pozwoliło na spełnienie marzeń Rity oraz zachowanie harmonijnego rozwoju wspólnoty sióstr augustianek z Cascia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz