Zbliżała się już godzina szczęśliwego przejścia błogosławionej Rity, kiedy ukazał się jej nasz Odkupiciel wraz ze swą Najświętszą Matka, zapraszając ją do nieba. Następnie poprosiwszy o najświętsze sakramenty i przyjąwszy je, z całą radością przygotowała się na ostatnie odejście z tego świata. Ułożywszy wiec swoje osłabione ciało, wycieńczone postem i pokutami w ubogim łóżku, cała pochłonięta kontemplacją rzeczy niebieskich, spokojnie zasnęła w Panu i natychmiast dzwony kościoła same zaczęły bić. Błogosławiona zmarła w soboty 22 maja roku 1447, w wieku około 70 lat.
Śmierć sprawiedliwego, który służył Bogu przez całe życie i może wreszcie w Nim spocząć - takie było odejście Rity. Siostry opowiadają, że przed zamknięciem oczu na zawsze Rita miała widzenie Jezusa i Dziewicy Maryi, którzy zapraszali ją do nieba. Wizja ta napełniła ją nieskończoną radością. Tego rodzaju wydarzenia nic są możliwe do udowodnienia w żaden sposób, jednak informacja opiera się z pewnością na solidnej tradycji ustnej, dobrze znanej w klasztorze w Cascii. Rita najprawdopodobniej wyznała którejś ze swoich współsióstr, że otrzymała tego rodzaju łaskę, a mniszki przechowały w sercu ten kolejny znak jej świętości.
Po widzeniu Rita przygotowywała się na odejście. Być może poprosiła o założenie habitu, w którym chciała być pochowana, wyspowiadała się i przyjęła Komunię św., a w końcu „spokojnie zasnęła w Panu - jak to poetycko określiły moment jej śmierci mniszki. Po wielu udrękach, licznych tragediach, długich latach pełnej miłości służby Bogu i bliźniemu Rita mogła wreszcie spocząć w objęciach Tego, którego przez cale życie szukała i który nie odmówił zasłużonej nagrody dla swojej wiernej oblubienicy: zaśnięcia w Panu.
Wspominając o śmierci Rity, Cavallucci opowiada, że jedna z jej towarzyszek zobaczyła jej duszę wstępującą do nieba w towarzystwie aniołów: „I tak ta błogosławiona dusza wstąpiła do nieba w Roku Pańskim tysiąc czterysta czterdziestym siódmym, dnia dwudziestego drugiego maja, w sobotę w nocy odeszła, by cieszyć się swym umiłowanym Oblubieńcem, Chrystusem Jezusem; jej duszę niesioną przez aniołów do nieba widziała jedna z jej towarzyszek, któta wolała w czasie jej odejścia: « Nie widzicie, siostry, nic widzicie, że naszą Rite odprowadza wielu aniołów z ogromnym przcpychcm?»"
Był 22 maja 1447 roku - Rita musiała mieć nieco ponad siedemdziesiąt lat, o których wspominały mniszki, skoro jest ptawdą - jak to zostało obliczone na podstawie najnowszych badań - że urodziła się w 1370 lub 1371 roku.
Na cuda nie trzeba było długo czekać. O jednym z nich mówią także same mniszki w swojej biografii, drugi opisany został przez inne źródła.
O cudzie dzwonów, które same się rozdzwoniły, kiedy Rita wydała ostatnie tchnienie, opowiadają nie tylko siostry, ale także Cavallucci, któty wspomina jeszcze inny cud: „Kiedy ta błogosławiona dusza oddzieliła się od jej ciała, dały się słyszeć trzy uderzenia dzwonu klasztornego, który sam z siebie zadzwonił, a jeśli kto ma wiarę, to uderzyli w niego aniołowie, kiedy odprowadzali tę błogosławioną duszę, co wywołało ogromne zdumienie obecnych i całej czcigodnej ziemi Cascii, a po całym klasztorze rozszcdł się niezwykle miły zapach, jej pokój zajaśniał blaskiem, jakby w środku było słońce".
Ciało zmarłej mniszki od razu było uważane za święte, a jej pogrzeb stanowił prawdziwą apoteozę. Cavallucci, opierając się na wcześniejszej tradycji pisanej i ustnej, pisze: „Ciało Rity pozostało tak piękne i tak wdzięczne, że wydaje się, iż wychodził z niego promień blasku, jasny znak, że było mieszkaniem i pokojem przeświętej duszy; na czole widać było ranę od ciernia, jaśniejącą mocniej niż rubin, a tego, jak wielka pociechę dawał im ten pożądany widok, nie można w żaden sposób opisać, i zupełnie nie mogło być mowy o jakiejkolwiek boleści. Kronikarz tłumaczy wiec, że pociecha płynąca z cudownych znaków dokonujących się po śmierci Rity była tak wielka, że ból współsióstr z powodu straty ich niezwykłej towarzyszki przemienił się w radość.
-Następnego ranka odbył się pogrzeb z ogromna owacją i wielkim napływem ludzi z różnych stron świata, a cały lud przezacnej ziemi Cascii dał dowód niezwykłej hojności i przeogromnej szczodrobliwości, ofiarując świece i inne rzeczy" - rak Cavallucci opisuje pogrzeb siostry Rity.
Odpowiadając na powszednią prośbę, ciała Rity nie pogrzebano, lecz wyznaczono mu „osobne miejsce w kościele własnym klasztoru czcigodnych Matek (słowa Cavalluccicgo). Kiedy ciało Rity miało być przeniesione na to „osobne miejsce" podeszła jedna z krewnych, która - jak opowiada Cayallucci - "miała kaleką jedna rękę, która nie mogła niczego zrobić od wielu lat, ponieważ była zupełnie pozbawiona czucia. Podszedłszy kilka razy z płaczem, by objąć na znak bólu szyję zmarłej Rity, zobaczyła, że w cudowny sposób wróciło jej czucie w kalekiej ręce. Uradowana, ze łzami bólu i radości, wyprawiła ucztę dla wszystkich za uzdrowienie ręki... i to był pierwszy cud, jakiego [Rita] dokonała".
lnny cud, bardzo podobny do tego wyżej opisanego, dokonał się w tych samych dniach i był poświadczony na procesie apostolskim przez siedemdzicesięciodwuletniego Restora Cesiego z Cascii, publicznego notariusza. Cesi powiedział sędziom, że słyszał wiele rzeczy o błogosławionej Ricie od niejakiego Jana Antoniego Biagia, zwanego Riccone, mającego dziewięćdziesiąt lat. Opowieści o mniszce Biagio znał z kolei od swojej matki, która zmarła w wieku stu dziesięciu lat i pochodziła z pokolenia następnego po Świętej, a więc można przyjąć, że jest to świadectwo z pierwszej ręki. Notariusz z Cascii przypomniał m. in. cud dotyczący mistrza stolarskiego, Cicca Barbara. Był on jednym z pierwszych, którzy przybyli, by zobaczyć ciało błogosławionej Rity. Stanąwszy przed zmarła, powiedział na głos, że «gdyby nie był „kaleki w rękach" wykonałby piękną trumnę, w której można by ją złożyć. Notariusz w swoim świadectwie stwierdził, że „po tych słowach [mistrz Cicco] doznał uzdrowienia swoich rąk i wykonał trumnę".
Ten sam świadek, Restoro Cesi. mówił również o malowidle przedstawiającym błogosławioną Ritę, znajdującym się w domu mistrza Cicca na pamiątkę cudu: „Przypominam sobie to malowidło w rzeczonym domu. gdyż chodziłem tam jako mały chłopiec, jako że moja babcia bvla z domu Barbara" to znaczy z tej samej rodziny, co stolarz.
Rita została od razu uznana przez lud za "swoją" święta. Żyła skromnie jak wszvscv, pracowała, wvchowala synów, cierpiała, pomagała wszystkim, przez czterdzieści lat prowadziła święte życie. Była to świętość zwyczajna, zrozumiała dla wszystkich, kwitnąca w życiu codziennym. Ludowa cześć dla niej zrodziła się zaraz po jej śmierci i sam Restoro Cesi, którego cytowaliśmy wcześniej, przypomina sobie, że widział biskupów i wysokich dostojników kościelnych klęczących przed nienaruszonym ciałem Rity. Wśród nich był także biskup Spoleto, który później, jako papież Urban VIII, rozpoczął proces beatyfikacyjny mniszki.
22 maja - dzień odejścia Rity z tego świata - od razu był traktowany jak pełnoprawne święto. Jego legalizację znajdujemy w Statutach Cascii z 1545 roku, a więc dużo wcześniej, zanim Rita zostala beatyfikowana. Podczas procesu jeden z kapłanów złożył w związku z tym takie świadectwo: „Zawsze widziałem, że zachowywano święto błogosławionej Rity 21 maja, i słyszałem. że zawsze tak czynili w dawnych czasach przodkowie, i że każdego roku obchodzi się je uroczyście, zaprzestając wszelkich prac służebnych. Zawsze, jak sięgnę pamięcią, odkąd się urodziłem, w dniu święta błogosławionej Rity ludzie z tych sąsiednich wiosek, zarówno mężczyźni, jak kobiety i dzieci, przybywali procesyjnie, aby nawiedzić ciało Błogosławionej. Wszyscy oni przychodzili w procesji, śpiewając hymny w drodze i potem w kościele Błogosławionej. Widziałem, że to samo robiły wszystkie inne stowarzyszenia i wielkie rzesze ludzi, którzy przybywają na rzeczone święto ze wszystkich stron, tak iż ledwie można się zmieścić w kościele i przy kracie, gdzie widać Błogosławioną, i ledwie można przeżyć z powodu ogromnej ciżby".
P. Giovetti: Rita z Cascii, Święta od spraw niemożliwych, Częstochowa 2010.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz