"Cuda i łaski Boże": Rita na cześć świętej

Rita na cześć świętej

Pani Alicja Brożkiewicz miała 42 lata kiedy jej córka usilnie prosiła ją o rodzeństwo. Choć - po ludzku patrząc - okoliczności nie sprzyjały, pani Alicja, ufając w pomoc św. Rity postanowiła spełnić prośbę swej córki. - Zawarłam wtedy ze św. Ritą układ. - Obiecałam jej, że jeśli wszystko szczęśliwie się ułoży, a ja urodzę dziewczynkę, w zamian za opiekę nad nami, córeńka otrzyma imię Rita. Na jej cześć i dla spopularyzowania świętej - opowiada kobieta. Dziś Rita jest piękną dwunastolatką, zapatrzoną w swoją patronkę.
Pani Alicja sięgając do początków swojej przyjaźni ze św. Ritą opowiada, że święta była obecna w jej życiu od czasów dzieciństwa. - Jako mała dziewczynka uczestniczyłam we Mszach św. siedząc na tyłach nawy głównej kościoła oo. Augustianów w Krakowie. Stamtąd doskonale widać było posąg zakonnicy. Robiła na mnie wrażenie swoim ogromem i "plastyczością" habitu. Sam gotycki kościół, duży i wysoki nie był w stanie przyćmić swą wielkością - owej "dziwnej" rzeźby - mówi pani Alicja.

Kolejne spotkanie

Do bliższego spotkania ze świętą doszło wiele lat później, kiedy pani Alicja zapisała swoją córkę do przedszkola sióstr Augustianek.- Pewnego dnia podczas Mszy św. w kaplicy u sióstr dostrzegłam namalowaną na suficie postać św. Rity. Zaczęłam o niej czytać i zafascynowała mnie swoim losem i postawą. Jakże była swoim istnieniem odległa w czasie, a swoimi problemami jakże bliska każdej kobiecie. I tak wiele mogła - orędowniczka spraw trudnych i beznadziejnych - wspomina kobieta.
- Córka prosiła mnie o rodzeństwo a i mnie nurtowała myśl, aby znowu stać się mamą. Rzeczywistość jednak kazała takie myśli odsuwać jak najdalej od siebie. Komplikacje poporodowe po pierwszym dziecku omal nie skończyły się śmiercią. Dopiero co po urlopie wychowawczym, powróciłam do pracy. Poza tym miałam 80-letnią mamę, która wymagała opieki. Jakże w takiej sytuacji podjąć odpowiednią decyzję w sprawie powołania na świat nowego życia? - zastanawiała się kobieta.

Pomogła św. Rita

Pani Alicja pomyślała wtedy o św. Ricie. - To ona pomoże mi w tej trudnej sytuacji - pomyślała. Postanowiła jej zaufać. Jesienią pani Alicja ze swoją córeczką Ludmiłą wędrowała po górach. - Była niedziela, piękny, słoneczny wrześniowy dzień 1993 roku. Doszłyśmy do kościółka na Wiktorówkach pod wezwaniem Matki Bożej Jaworzyńskiej. Akurat odbywała się tam Msza św. i chrzczono dziewczynkę. Tam doznałam olśnienia - jestem w stanie błogosławionym i będę miała córkę - ze łzami w oczach opowiada pani Alicja.
Całe 9 miesięcy przebiegało bez kłopotów zdrowotnych. - Św. Rita postanowiła jednak poddać mnie w tym czasie kilku próbom wytrzymałości. W pracy - komplikacje, w domu - niezbędny remont, a mama złamała obojczyk. Konieczny był gips i częściowe unieruchomienie. Wydawało się, że rzeczywistość przerośnie mnie, że nad nią nie zapanuję - wspomina kobieta.
25 maja 1994 roku na świat przyszła Rita. Urodziła się trzy dni po największym święcie św. Rity i na dzień przed Dniem Matki. - Otrzymałam więc niejako prezent - śmieje się kobieta. - Po latach, najwcześniej jak to było możliwe z kilkuletnią Ritą wyruszyłyśmy same do sanktuarium na Wiktorówkach, aby podziękować Panu Bogu za szczęśliwe istnienie Ritusi - mówi kobieta.
Św. Rita jest domową patronką rodziny pani Alicji. - To do niej udajemy się po pomoc w każdej sprawie. Aby móc ją zobaczyć obie z Ritą udałyśmy się do Casci i Rocca Poreny. Klasztor sióstr Augustianek w Casci, rosarium oraz kościół naszej patronki zrobiły na nas ogromne wrażenie - wyznaje kobieta.

Małgorzata Pabis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz