Pani Małgorzata opowiada historię niezwykłego zawierzenia św. Ricie. "Kilka lat temu pomogła mi przy mojej córce Karolinie" - mówi. Niby przypadkiem pani Małgorzata znalazła obrazek św. Rity, wzięła go i poczuła jakąś bliskość. "Ona Małgorzata i ja Małgorzata, Ona miała dwójkę dzieci, ja też. Od razu obrałam Ją na swoją świętą. Rita niejako sama przyszła do mnie" - opowiada pani Małgorzata.
Któregoś dnia, gdy troskliwa mama smarowała ciało córki kremem, wyczuła mały guzek w węźle chłonnym pod pachą. "Karolina była potem na wakacjach z dziadkami. Zaniepokojony lekarz kazał jednak szybko robić różne badania. Znał ją od małego. To nam się udzieliło. Nigdy nie słyszałam, co podejrzewał, pewnie nie chciałam nawet słyszeć" - wspomina kobieta.
Cała sytuacja trwała miesiąc. "A ja wciąż miałam obrazek z Ritą i codziennie się modliłam. Zawierzyłam Jej wszystko i jakby nie myślałam już, co może być dalej. Trwałam w tym. Modliłam się. Prosiłam też o pomoc św. Siostrę Faustynę, ale nie tak intensywnie. W końcu lekarz powiedział nam, że musimy udać się do profesora, który zrobi dokładniejsze badania. Poszliśmy, a profesor zapytał: "Czego szukacie? Tu nic nie ma". Patrzył na nas jak na wariatów. W końcu poradził nam: "Zostawcie ją, nie ciągajcie jej po lekarzach". Nasz lekarz sprawdzał jeszcze stan zdrowia córki i wszystko zaczęło rzeczywiście ucichać. Węzły już nie były powiększone. Ja wiem, czuję, że Pan Jezus, przez św. Ritą, tę Karolę nam uleczył" - cieszy się dziś pani Małgorzata.
Kończąc swoje świadectwo, kobieta wyznaje, że bardzo chciała pojechać do Krakowa, żeby podziękować św. Ricie za zdrowie córki. "Szłam kiedyś ulicą i mówiłam, jakby to było fajnie, gdyby Rita była w Warszawie. I przyszedł do nas na kolędą ks. Łukasz, dał swoje świadectwo, ja swoje i za chwilę miałam już tu i relikwie Świętej, i msze, i błogosławieństwo. Rita znów sama do mnie przyszła".
za: K. Stokłosa, Cuda świętej Rity. Świadectwa i modlitwy, Wyd. WAM, Kraków 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz