Święta od Szczęścia

Dla św. Rity nie ma spraw beznadziejnych

Rita z Cascii zrealizowała wszystkie dostępne kobiecie powołania: była żoną i matką, wdową, siostrą zakonną i wielką mistyczką. Jej niezwykła biografia jest niczym scenariusz ciekawego serialu. Osobowość silna, ale wrażliwa. Natura racjonalna, choć ze skłonnością do mistycyzmu. Twardo stąpająca po ziemi i praktyczna, a jednocześnie poetka. Rita ciekawi i zachwyca.

Szczęście pomimo

Czy można być spełnionym człowiekiem, chociaż życie wydaje się jedną wielką przegraną? Czy można dziękować Bogu za pasmo nieszczęść, samotność, chorobę i cierpienie, które nie ustaje ani na chwilę?

Życie św. Rity z Cascia pokazuje, że to, co świat odrzuca jako niepotrzebny balast, jest drogą prowadzącą do prawdziwego szczęścia. Wprawdzie Bóg podarował jej trudne łaski, ale nie narzekała. Nigdy. Przyszła na świat w 1381 r. w Roccaporena i była długo oczekiwanym, wymodlonym dzieckiem swoich rodziców. Jako dziewczynka chciała zostać zakonnicą, a rodzice wydali ją za mąż za człowieka o przykrym, ale silnym charakterze. W ciągu osiemnastu lat małżeństwa Rita swą miłością zmieniła męża, sprawiła, że jego kamienne serce zaczęło bić dla żony i dzieci.

W jednym roku została wdowę i straciła synów. Rodzina nieprzychylnie patrzyła na nią, żądając, by przyłożyła rękę do zemsty na zabójcach męża. Rita znalazła ukojenie w modlitwie. Wspinała się niemalże każdego dnia na wysokie wzgórze Roccaporena, z którego dramaty i oczekiwania wydawały się jej mniejsze. Być może ktoś się nad nią użalał, widząc ją w kościele zatopioną w modlitwie. Ona jednak nie potrzebowała pocieszeń: Bóg sam stał się pokojem jej serca.

W wieku 36 lat Rita mogła zrealizować swe powołanie monastyczne. Bóg zaprosił ją do przekroczenia klasztornych murów – choć nie obeszło się bez przeszkód i trudności. ale gdy została przyjęta – rozkwitła niczym róże w przydomowym ogródku w Roccaporena. Róże mają ciernie – a Rita nadzwyczajne cierpienie. Otrzymała dar stygmatu na czole. Chrystus ofiarował jej męczeństwo ciernia – przez 15 lat nosiła niegojącą się ranę – znamię cierpienia Zbawiciela. Stygmat oznaczał samotność i ból fizyczny., bo krwawy znak wydzielał nieznośny fetor i z tego powodu św. Rita została odizolowana od ludzi. Przyjęła ten dar. Wykorzystała. Była najbardziej radosną siostrą zakonną w całym klasztorze.

Dar dla innych

Rita nigdy nie zatrzymywała uwagi na sobie, dzieliła się dobrem z innymi. Także jej fizyczna śmierć nie zmieniła tego. Już pierwszego dnia zaczęły dziać się cuda za jej przyczyną. Ludzie przychodzący żegnać Ritę nie odchodzili z pustymi rękoma. Zabierali ze sobą odzyskane zdrowie i sprawność ciała. Odchodzili w przekonaniu, że ta wielka święta jest blisko. Rozumie ich i wspiera. Oni byli pierwszymi, którzy głosili chwałę Rity z Cascia. Doświadczyli jej przemożnego wstawiennictwa u Boga.

Kult św. Rity nie był nigdy kultem „oficjalnym”, sterowanym przez władze kościelne. Jego siłą jest spontaniczność, ludowość i prostota. To swoisty fenomen: po tylu wiekach święta z odległej Italii nie daje o sobie zapomnieć, zarówno w swej ojczyźnie, jak i na świecie. W Polsce od kilku dziesięcioleci obserwujemy rozwój kultu św. Rity. Szerzą go augustianie i augustianki w Krakowie – to zrozumiałe. Jest przecież ich duchową siostrą.

W Polsce mamy już ponad 25 miejsc, gdzie znajdują się figury, obrazy i relikwie. Wielu pielgrzymów udających się do Rzymu zajeżdża do Cascii, by przyklęknąć przed jej sarkofagiem, kryjącym zachowane od zniszczenia ciało św. Rity. Wokół szklanej trumny, na ścianach kaplicy, można dostrzec mnóstwo zdjęć dzieci, które zostały uproszone za jej przyczyną. Są złote strzykawki – wota rodziców za wyzwolenie dzieci z niewoli narkotyków. Są także liczne zdjęcia z wypadków drogowych, które nadesłali ocaleni za jej przyczyną. Księga cudów zawiera opis setek skutecznych jej interwencji, dlatego wierni wzywają ją jako patronkę w sprawach – po ludzku sądząc – beznadziejnych. Rita pomaga odnaleźć im szczęście.

Cuda i łaski

Za przyczyną św. Rity dzieją się nadal. Wystarczy przyjść na nabożeństwo 22. dnia każdego miesiąca i wsłuchać się w podziękowania i prośby kierowane do Boga za jej przyczyną. – Przez kilka lat uczestniczyłem z nabożeństwach ku czci św. Rity – mówi ks. kanonik Marek Matusik, były proboszcz w małej parafii Borki koło Radzynia Podlaskiego, gdzie znajdują się relikwie i figura Świętej od Róż.

- Są to prośby kierowane do przyjaciółki. Przeniknięte nadzieją zbudowaną na już doznanych łaskach. Modlący się czują, że św. Rita ich słucha i rozumie. Są pewni, że w taki czy inny sposób pomoże, zaradzi nieszczęściom i przywróci sens życiu – dodaje ks. Marek.

Przed św. Ritą łatwo jest się otworzyć, wypłakać, poskarżyć, wyrzucić z serca lęki, nazwać uczucia, które są źródłem cierpienia. Spotkałem kiedyś w Cascii policjanta, który przyjechał do św. Rity z dalekiej Sycylii. Przez dwanaście lat z żoną leczyli się i starali o dziecko, na próżno.

Słuchając jego opowieści, poradziłem mu, by to wszystko opowiedział św. Ricie. – Idź do niej. Pomódl się. Poproś o cud. Śmiało, poproś o cud – powiedziałem mu, chcąc go pocieszyć i dodać odwagi.

Po ponad roku, gdy znów wróciłem do Cascii, odnalazł mnie. Rozpoznał. Ucieszony powiedział: - Księże, jestem, by podziękować Ricie za dziecko.


Wiem, że w Polsce żyje przynajmniej kilkoro dzieci wyproszonych lub ocalonych przez Ritę. Także w Borkach Radzińskich.


Ks. dr Zbigniew Sobolewski, Święta od Szczęście, w: Nasz Dziennik z 22 maja 2015 r., s. 20.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz