Wyprasza łaski

Kult św. Rity pięknie rozwija się na Podlasiu. Tam w parafii w Borkach koło Radzynia Podlaskiego pracuje ks. Marek Matusik, czciciel świętej. To właśnie od niego otrzymaliśmy dwa świadectwa łąsk wyproszonych za wstawiennictwem św. Rity.

Łaski dla rodziny

„Dwa lata temu byłam człowiekiem bardzo skrzywdzonym przez ludzi, uwikłanym w beznadziejne problemy, potwornie zestresowanym. Zaczęłam się modlić się do św. Rity, ponieważ mój trzynastoletni syn miał poważne problemy psychiczne. Kontakty z psychologami nic nie dały, wręcz przeciwnie – prowadziły do silniejszego rozstroju nerwowego” – tak rozpoczyna swoje świadectwo czcicielka św. Rity w Podlasia.

Kobieta postanowiła szukać pomocy u kapłana i tak trafiła do parafii, gdzie proboszczem od niedawna był przyjaciel jej brata, „dobry duch całej rodziny”. W kościele odprawiane były nabożeństwa do św. Rity i proboszcz zachęcił rodzinę, aby uczestniczyli w nich oraz żeby modlili się do świętej. „Natchnął nas nadzieją. Wraz z bliskimi uczestniczyłam w comiesięcznych nabożeństwa. Starałam się regularnie modlić w domu. Od tej pory czułam szczególną opiekę oraz wsparcie w wielu różnych trudnych i beznadziejnych problemach, których  w tym czasie miałam wiele. Po długich rozmowach z księdzem syn zgodził się na wizytę u lekarza i stopniowo się wyciszał. Z czasem ustąpiły objawy chorobowe. Po roku wrócił do formy i obecnie stał się kontaktownym, pogodnym chłopcem” – czytamy w świadectwie kobiety.

Pomoc w budowie domu          

Czcicielka św. Rity z Podlasia doświadczyła jeszcze innego rodzaju pomocy od świętej.
„W tym trudnym czasie budowałam dom pod wynajem. Podpisałam taką umowę z najemcą, która obligowała mnie do oddania budynku w określonym czasie. Opóźnienia miały być obciążone wysokimi karami. Termin z początku wydawał się być odległy, możliwy do dotrzymania. Okazało się jednak, że w tym czasie nastąpiło wiele problemów, w wyniku których budowa miała zostać opóźniona. Przeżywałam z tego powodu ogromny stres. Na budowę wzięłam duży kredyt, zmiana terminu oddania budynku mogła więc doprowadzić mnie do ruiny. To był prawdziwy horror. Tę sprawę jednak także poleciłam św. Ricie i niespodziewanie znaleźli się ludzie życzliwi, dzięki którym oddałam dom o wyznaczonym mi czasie. Wiem, że to wszystko brzmi jak reklama telewizyjna, ale tak właśnie było w moim życiu. Po dwóch latach, odkąd modlimy się za wstawiennictwem św. Rity, jesteśmy innymi ludźmi. Mamy jeszcze kilka ważnych i trudnych problemów rodzinnych, ale dlamnie ważna jest świadomość, że mam wielkie duchowe wsparcie w św. Ricie. Wierzę, że będzie dobrze” – kończy swoje świadectwo kobieta.

Guz zniknął

Drugie świadectwo przysłane nam z Borków przez ks. Marka Matusika dotyczy uzdrowienia z choroby. Bielszczanka – bo tak podpisała się kobieta – napisała w nim:
„W 2001 roku została ugryziona przez kleszcza, po czym zachorowałam na boreliozę. Choroba ta objawiła się bólem stawów, głowy, skurczem mięśni. Trafiłam do szpitala, gdzie zostałam podleczona. Pomogło na dwa, trzy miesiące. Po tym czasie bóle się nasiliły i tak co roku trafiałam do szpitala. Dochodziły różne dodatkowe schorzenia: nadciśnienie,  pogorszenie wzroku, a najbardziej dokuczały mi bóle stawów, kręgosłupa, cukrzyca oraz niedokrwienie serca.

W lutym 2009 roku trafiłam do szpitala z ciężkim nadciśnieniem tętniczym, kryzą naczyniową, dyslipidemią. W szpitalu wykonano mi wiele badań i wykryto mi dodatkowo CT naczyń nerkowych i nadnerczy, obecność nowotworu – guza o wielkości 9 milimetrów. Lekarz prowadzący zalecił powtórzenie badania za trzy miesiące. Po tym czasie stwierdzono, że mam guza w lewym nadnerczu, który ma już 12 milimetrów, oraz dwa następne o średnicy 3 i 7 milimetrów. Lekarz postawił diagnozę i powiedział, że trzeba usunąć nadnercze. Wyraziła zgodę. Operacja miały odbyć się za cztery tygodnie.

Po rozmowie o mojej sytuacji zdrowotnej znajomy kapłan polecił mi, bym pojechała do miejscowości, gdzie polecił mi, bym pojechała do miejscowości, gdzie w kościele znajduje się figura św. Rity, i tam modliła się o uzdrowienie. Tak też uczyniłam. Pojechałam na Mszę Świętą. Gorąco prosiłam o zdrowie. W mojej intencji modlił się także ksiądz proboszcz oraz wielu moich przyjaciół.

Przyszedł czas stawienia się do szpitala. Przed operacją wykonano mi jeszcze dodatkowe badanie komputerowe i wówczas okazało się, że nie mam żadnych guzów w nadnerczu. Lekarz prowadzący był zdziwiony i polecił wykonać ponownie badanie po trzech tygodniach. Ono również nie wykazało zmian patologicznych. Od tamtej chwili modlę się za wstawiennictwem św. Rity i dziękuję jej za pomoc i łaskę uzdrowienia. Modlitwa daje mi siłę i moc w codziennym moim życiu i trwaniu w wierze”.



W: M. Pabis, Cuda świętej Rity, patronki w sprawach najtrudniejszych, Dom Wydawniczy "Rafael", Kraków 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz