Łaski dla rodziny
„Dwa lata temu byłam człowiekiem bardzo skrzywdzonym
przez ludzi, uwikłanym w beznadziejne problemy, potwornie zestresowanym.
Zaczęłam się modlić się do św. Rity, ponieważ mój trzynastoletni syn miał
poważne problemy psychiczne. Kontakty z psychologami nic nie dały, wręcz
przeciwnie – prowadziły do silniejszego rozstroju nerwowego” – tak rozpoczyna
swoje świadectwo czcicielka św. Rity w Podlasia.
Kobieta postanowiła szukać pomocy u kapłana i tak trafiła
do parafii, gdzie proboszczem od niedawna był przyjaciel jej brata, „dobry duch
całej rodziny”. W kościele odprawiane były nabożeństwa do św. Rity i proboszcz
zachęcił rodzinę, aby uczestniczyli w nich oraz żeby modlili się do świętej. „Natchnął
nas nadzieją. Wraz z bliskimi uczestniczyłam w comiesięcznych nabożeństwa.
Starałam się regularnie modlić w domu. Od tej pory czułam szczególną opiekę
oraz wsparcie w wielu różnych trudnych i beznadziejnych problemach,
których w tym czasie miałam wiele. Po
długich rozmowach z księdzem syn zgodził się na wizytę u lekarza i stopniowo
się wyciszał. Z czasem ustąpiły objawy chorobowe. Po roku wrócił do formy i
obecnie stał się kontaktownym, pogodnym chłopcem” – czytamy w świadectwie
kobiety.
Pomoc w budowie domu
Czcicielka św. Rity z Podlasia
doświadczyła jeszcze innego rodzaju pomocy od świętej.
„W tym trudnym czasie
budowałam dom pod wynajem. Podpisałam taką umowę z najemcą, która obligowała
mnie do oddania budynku w określonym czasie. Opóźnienia miały być obciążone
wysokimi karami. Termin z początku wydawał się być odległy, możliwy do
dotrzymania. Okazało się jednak, że w tym czasie nastąpiło wiele problemów, w
wyniku których budowa miała zostać opóźniona. Przeżywałam z tego powodu ogromny
stres. Na budowę wzięłam duży kredyt, zmiana terminu oddania budynku mogła więc
doprowadzić mnie do ruiny. To był prawdziwy horror. Tę sprawę jednak także
poleciłam św. Ricie i niespodziewanie znaleźli się ludzie życzliwi, dzięki
którym oddałam dom o wyznaczonym mi czasie. Wiem, że to wszystko brzmi jak
reklama telewizyjna, ale tak właśnie było w moim życiu. Po dwóch latach, odkąd
modlimy się za wstawiennictwem św. Rity, jesteśmy innymi ludźmi. Mamy jeszcze kilka
ważnych i trudnych problemów rodzinnych, ale dlamnie ważna jest świadomość, że
mam wielkie duchowe wsparcie w św. Ricie. Wierzę, że będzie dobrze” – kończy swoje
świadectwo kobieta.
Guz zniknął
Drugie świadectwo przysłane
nam z Borków przez ks. Marka Matusika dotyczy uzdrowienia z choroby.
Bielszczanka – bo tak podpisała się kobieta – napisała w nim:
„W 2001 roku została ugryziona
przez kleszcza, po czym zachorowałam na boreliozę. Choroba ta objawiła się
bólem stawów, głowy, skurczem mięśni. Trafiłam do szpitala, gdzie zostałam
podleczona. Pomogło na dwa, trzy miesiące. Po tym czasie bóle się nasiliły i
tak co roku trafiałam do szpitala. Dochodziły różne dodatkowe schorzenia:
nadciśnienie, pogorszenie wzroku, a
najbardziej dokuczały mi bóle stawów, kręgosłupa, cukrzyca oraz niedokrwienie
serca.
W lutym 2009 roku trafiłam do szpitala
z ciężkim nadciśnieniem tętniczym, kryzą naczyniową, dyslipidemią. W szpitalu
wykonano mi wiele badań i wykryto mi dodatkowo CT naczyń nerkowych i nadnerczy,
obecność nowotworu – guza o wielkości 9 milimetrów. Lekarz prowadzący zalecił
powtórzenie badania za trzy miesiące. Po tym czasie stwierdzono, że mam guza w
lewym nadnerczu, który ma już 12 milimetrów, oraz dwa następne o średnicy 3 i 7
milimetrów. Lekarz postawił diagnozę i powiedział, że trzeba usunąć nadnercze.
Wyraziła zgodę. Operacja miały odbyć się za cztery tygodnie.
Po rozmowie o mojej sytuacji
zdrowotnej znajomy kapłan polecił mi, bym pojechała do miejscowości, gdzie
polecił mi, bym pojechała do miejscowości, gdzie w kościele znajduje się figura
św. Rity, i tam modliła się o uzdrowienie. Tak też uczyniłam. Pojechałam na
Mszę Świętą. Gorąco prosiłam o zdrowie. W mojej intencji modlił się także
ksiądz proboszcz oraz wielu moich przyjaciół.
Przyszedł czas stawienia się
do szpitala. Przed operacją wykonano mi jeszcze dodatkowe badanie komputerowe i
wówczas okazało się, że nie mam żadnych guzów w nadnerczu. Lekarz prowadzący
był zdziwiony i polecił wykonać ponownie badanie po trzech tygodniach. Ono
również nie wykazało zmian patologicznych. Od tamtej chwili modlę się za
wstawiennictwem św. Rity i dziękuję jej za pomoc i łaskę uzdrowienia. Modlitwa
daje mi siłę i moc w codziennym moim życiu i trwaniu w wierze”.
W: M. Pabis, Cuda świętej Rity, patronki w sprawach najtrudniejszych, Dom Wydawniczy "Rafael", Kraków 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz