Chyba stał się cud

Kuba urodził się 19 grudnia 2000 roku. Dziecko było w normie i nic nie wskazywało na to, żeby miały pojawić się jakieś problemy. Nagle, 13 stycznia, Kuba zaczął strasznie wymiotować. Wezwaliśmy lekarza, ale pediatra powiedział, że nic takiego się nie dzieje i dał środek na uspokojenie. Wymioty nie ustępowały, a Kuba stracił przytomność.

Po pewnym czasie trafiliśmy do szpitala w Nowym Sączu. Okazało się, że Kuba ma rozległy wylew krwi do mózgu. Poprosiliśmy wtedy kapelana szpitala o ochrzczenie dziecka, a potem przewieźliśmy je do szpitala w Krakowie-Prokocimiu. Mieliśmy nadzieję, że tam dowiemy się, że lekarze w Nowym Sączu się mylą. Okazało się jednak zupełnie inaczej.

Lekarze w Prokocimiu powiedzieli nam, że jest tragicznie, że jeśli dziecko w ogóle przeżyje, to będzie roślinką. W mózgu Kuby były skrzepy krwi. Miał duża anemię. Przestraszyliśmy się i pojechaliśmy do domu, do Nowego Sącza. Baliśmy się jego śmierci. Myślałam wtedy już, że chcę urodzić kolejne dziecko, kolejnego Kubę. W tej sytuacji moja siostra zamówiła mszę świętą w intencji Kuby. Po jej zakończeniu Ksiądz pomodlił się jeszcze o uzdrowienie za wstawiennictwem św. Rity. Mama poszła wtedy do niego i zapytała, od czego jest ta Święta. Ksiądz odpowiedział, że od spraw... beznadziejnych i trudnych.

Tego samego dnia po południu jeszcze raz poszliśmy do kościoła, by pomodlić się przed wizerunkiem nowo poznanej Świętej. Stał przed nią wazon z różami. Mąż zerwał kilka płatków, które potem włożyliśmy pod poduszkę chorego synka. Msza święta odprawiona została rano, a po południu mąż zadzwonił do Prokocimia, żeby zapytać o Kubę. Powiedzieli mu wtedy, że Kuba został przeniesiony z oddziału intensywnej terapii, a skrzepy się rozpuściły. Stwierdzili, żebyśmy się modlili, bo chyba stał się cud. Kuba szybko wyszedł do domu, choć miał wtedy jeszcze dwa krwiaki w mózgu, które miały się wchłonąć po dwóch tygodniach. Okazało się, że po tygodniu już ich nie było.

Święta Rita stała się jakby częścią nas. Każdego dnia modlimy się za Jej wstawiennictwem, chodzimy na nabożeństwa ku Jej czci, bierzemy udział w odpuście. To jest dziś takie normalne, choć wcześniej nie wiedziałam nawet, że św. Rita jest u nas w sądeckim kościele. Uważam, że to, co przeżyliśmy z Kubą, było nam wszystkim bardzo potrzebne. Pokazało nam, jak wielką wartością jest życie. Anna

za: K. Stokłosa, Cuda świętej Rity. Świadectwa i modlitwy, Wyd. WAM, Kraków 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz